Fragment

Joanna Magiera
Pokonaj chaos i… wygraj życie!
© Copyright by Joanna Magiera 2014
Korekta
Monika Andrzejewska
Projekt okładki
Joanna Magiera
All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Bez pisemnej zgody autora nie można rozpowszechniać, kopiować, publicznie udostępniać w Internecie oraz odsprzedawać całości lub części niniejszej publikacji.
Format PDF
ISBN 978-83-940431-0-0
Wydanie I
Piaseczno, 2014

Spis treści
Wstęp – dla kogo i o czym jest ta książka
Rozdział 1. Chaos w domu jest Twoim wrogiem
Dlaczego chaos dopada mieszkających samotnie?
Wpływ na osobowość – bałagan zabija … powoli
Bałagan w domu odsuwa nas od ludzi
Strata czasu – nie tylko na wieczne poszukiwania
Bałagan a finanse
Rozdział 2. Gotowy? Start!
Rozdział 3. Czas na wizję!
Rozdział 4. Dostosuj dom do siebie
Jaki tryb życia prowadzisz?
Co lubisz robić w domu?
Jakie masz hobby?
Wykorzystaj naturalne odruchy!
Ograniczenia to alter ego wymówek
Rozdział 5. Planowanie nie zabija artystycznej duszy
A jeśli nie lubisz planować?
Zostaw zarządzanie kryzysowe w domu na… prawdziwy kryzys!
Przeprosiny z planowaniem
Przygotowania, czyli długopis w dłoń!
Czas na tygodniowy plan prac domowych
7 pożytecznych wskazówek
Przykładowy plan tygodniowy
Jak skutecznie korzystać z planu tygodniowego
Konsekwencja to drugie imię sukcesu
Idź na całość – przygotuj harmonogram na cały rok
Przemyślane modernizacje i inwestycje
Co z gotowaniem?
Jak pracować zawodowo, systematycznie sprzątać, gotować dla całej rodziny i zajmować się dziećmi?
Rozdział 6. Generalne porządki – mierz zamiar według sił
Czar domowej tradycji
Ryzykowne romantyczne wzorce
„Szybkie sukcesy” czyli podział pracy na etapy
Zdradliwy przypływ energii
Pomoc z zewnątrz
Rozdział 7. Kolekcjoner, to brzmi dumnie!
Historia pewnego zbioru
„Kochaj albo rzuć”
Aksamitny rozwód z kolekcją
Rozdział 8. Wygraj potyczkę z klęską urodzaju
Zasada 3 x P
Ubrania
Buty
Naczynia
Książki
Nie daj się uwieść mirażom niespełnionych marzeń
Rozdział 9. Spokojnie, to tylko planowe załamanie
Pułapka pierwszej rzeczy
Pułapka obsuwek w planie
Pułapka wyłamanej szuflady
Pułapka wieczornego zmęczenia
Pułapka wyjątkowej sytuacji
Pułapka poddania się
Rozdział 10. Utrwal dobre nawyki
Rozdział 11. Ciesz się energią!
Koncentracja i odpoczynek
Zapach
Pewność siebie
Bezpieczeństwo
Życie towarzyskie
Czas
Życie w harmonii ze sobą
Postscriptum
Najlepsze na koniec: podarunek!

Wstęp – dla kogo i o czym jest ta książka

Jeśli zainteresował Cię tytuł tego ebooka, prawdopodobnie dostrzegasz chaos w swoim otoczeniu. Być może czujesz z tego powodu dyskomfort. A nawet… próbujesz się z nim zmierzyć.

Zaledwie rok wcześniej byłam w podobnej sytuacji. Usiłowałam zapanować nad wieloma dalekimi od ideału wątkami swojego życia, walcząc na wszystkich frontach jednocześnie. Ogarnęło mnie zniechęcenie, gdy uświadomiłam sobie, że mimo upływu czasu nie przybliżam się do realizacji swoich marzeń i rzeczywistych potrzeb. A najbardziej widocznym efektem zaangażowania w kolejne przedsięwzięcia jest wszechobecny chaos w moim najbliższym otoczeniu!

Mówiąc wprost – nie mogłam się odnaleźć we własnym mieszkaniu. Nie od razu przyszło mi do głowy, że taki stan rzeczy może mieć wpływ na inne sfery życia. Nazywałam swój bałagan „twórczym” i uważałam za naturalne następstwo licznych hobby i częstego przebywania poza domem.

Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że sukcesy odnoszone w rozmaitych dziedzinach nie prowadzą mnie do żadnego konkretnego celu. A już na pewno nie przybliżają do zaspokojenia prawdziwych potrzeb i realizacji pielęgnowanych w sercu i głowie marzeń. Zdałam sobie sprawę, że dryfuję na wodach życia niesiona kapryśnymi podmuchami zdarzających się okoliczności, mniej lub bardziej sprzyjających. Bywa to nawet ekscytujące. Ale z czasem coraz bardziej doskwiera brak stałego portu, do którego można przybić i nazwać go domem.

Przez kilka lat nie byłam w stanie znaleźć punktu, od którego powinnam zacząć przebudowę życiowej drogi. Pomysł, że naturalnym początkiem może być zaprowadzenie harmonii we własnym domu poraził mnie swoją prostotą.

Wcześniej z przymrużeniem oka traktowałam teorie, że chaos w domu odzwierciedla chaos panujący w życiu. Szczerze mówiąc, takie opinie uważałam za sposób dowartościowania się osób pozbawionych fantazji i zainteresowań innych niż taniec z mopem i szmatką do ścierania kurzu.

Do wypróbowania lekceważonej wcześniej teorii popchnęła mnie… desperacja. Postanowiłam zadbać o możliwie największy komfort i przyjemność przebywania w swoim domu, nawet jeśli nie jestem jeszcze w stanie osiągnąć upragnionych szczytów majaczących w oddali.

Zaczęłam swój eksperyment z pewną rezerwą. Przeczytałam mnóstwo porad i obejrzałam wiele materiałów na temat porządkowania swojej przestrzeni. Weryfikowałam znane wcześniej i nowe sposoby pod względem skuteczności i oszczędności czasu, tak by były możliwe do zastosowania przez osoby pracujące i zajęte. I sukcesywnie wprowadzałam je w życie! Jedne się sprawdziły, inne nie. Rezygnowałam ze sposobów, które nie zdały próby czasu i koncentrowałam się na najbardziej efektywnych. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły kolejne tygodnie i miesiące.

Wreszcie nadszedł dzień, kiedy po powrocie z pracy otworzyłam drzwi i… poczułam się szczęśliwą panią własnego domu! Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie siłę pozytywnej energii odbieranej w uporządkowanej przestrzeni odzwierciedlającej moją osobowość i upodobania.

Zmiana na pozornie ograniczonym i osobistym gruncie, jakim jest dwupokojowe mieszkanie, nieoczekiwania dała spektakularne, pozytywne efekty również w innych sferach mojego życia. Teraz nie mogę uwierzyć, że tak długo ignorowałam znaczenie harmonii w swoim otoczeniu.

Zorientowałam się, że sposoby, które pomogły mi wygrać z chaosem w domu sprowadzają się do kilku prostych procedur. Pomyślałam, że opisanie ich pomoże wielu osobom znajdującym się w podobnym miejscu, jak ja… jeszcze kilka miesięcy temu!

Wiele przedstawionych przykładów dotyczy osób mieszkających samodzielnie, co niesie ze sobą specyficzne wyzwania. Większość porad jest jak najbardziej przydatna w sytuacji dzielenia mieszkania z rodziną lub przyjaciółmi ze studiów, niemniej… w tej książce nie znajdziesz złotych środków na motywowanie dorastających dzieci czy współmałżonka.

Znajdziesz natomiast inspirację do pracy nad własnymi nawykami. I propozycję szlaku od chaosu do harmonii najpierw w Twoim domu. A następnie… tam, gdzie zechcesz pójść.

Na koniec ostrzeżenie: każdy sposób zadziała tylko wtedy, kiedy go zastosujesz. Aby skutecznie zmierzyć się z dużym wyzwaniem trzeba być szczerze zdeterminowanym. A czasem nawet zdesperowanym.

Z przyjemnością będę Ci towarzyszyć i wspierać w walce z pochłaniającym Cię chaosem. Ale to Ty musisz stoczyć swoją bitwę!


Chaos w domu jest Twoim wrogiem

Na pewno zetknąłeś się już z opiniami na temat związku między wyglądem i stanem domu a osobowością jego mieszkańców. Są nawet całe filozofie, np. feng shui, opisujące te zależności. Czy rzeczywiście brak harmonii w otoczeniu może wpływać na Twoją osobowość, marzenia a nawet skuteczność w osiąganiu celów? Czyli na to kim się stajesz?

Przyjrzyjmy się z bliska, czy i jak wszechobecny bałagan w mieszkaniu wpływa na cztery istotne sfery Twojego życia: osobowość, relacje z ludźmi, stratę czasu i finanse.

Dlaczego chaos dopada mieszkających samotnie?

Skoro mieszkasz bez innych lokatorów (w domyśle: wiecznie bałaganiących), to pewnie masz w domu jak „w pudełeczku”. A przynajmniej… musisz mieć. W każdym razie, gdyby Twój rozmówca mieszkał bez dzieci rozwalających wszędzie zabawki i partnera rozwieszającego swoje szmatki na oparciach wszystkich krzeseł, to miałby IDEALNIE.

Czy słysząc takie teksty czujesz się niekomfortowo? Myślisz, że nie radzisz sobie w sytuacji, nad którą inni panują bez trudu? Ja kiedyś tak się czułam. I zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie mam jak „w pudełeczku”, a jeśli to się zdarza, to na bardzo krótko.

Oczywiście nie jest trudno znaleźć usprawiedliwienia bałaganu w domu (czy to zamieszkiwanym przez kilka osób czy jedną): zmęczenie pracą, dojazdami, brak czasu, zbyt mała powierzchnia mieszkania albo zbyt duża przestrzeń do ogarnięcia itd. itp.

Ale wśród wielu powodów chaosu w domu, jeden szczególnie dotyczy osób mieszkających w pojedynkę – brak przymusu wykonania konkretnej czynności właśnie TERAZ. Bo komu przeszkadza, że naczynia ze śniadania zostaną na stole, skoro właśnie śpieszysz się do pracy? Czy coś się stanie jeśli rzucisz ubranie na oparcie krzesła po całym dniu na pełnych obrotach i przedarciu się przez powrotne korki? Albo dlaczego – po tygodniowej harówce – masz spędzić sobotę akurat na sprzątaniu?

W rezultacie, mimo, że nikt inny nie bałagani w Twoich czterech ścianach (może czasem te wredne krasnale!), to brakuje Ci mobilizacji, a czasem nawet presji ze strony domowników do rutynowych działań w określonym czasie.

Na marginesie, według badań opublikowanych przez pismo „BMC Public Health” wśród osób, które mieszkają same ryzyko depresji jest aż o 80 procent wyższe w porównaniu z tymi, które dzielą mieszkanie z rodziną lub innymi osobami. Jeśli jesteś w takiej sytuacji, koniecznie zadbaj o to, by Twój dom dodawał energii, a nie zniechęcał do życia!

Wpływ na osobowość – bałagan zabija … powoli

Uwaga! Wchodzisz! Tuż za progiem, pod nogami kłębią się buty używane w ciągu ostatniego miesiąca. Od razu ogarnia Cię irytacja (trzeba uważać żeby w nie nie wleźć) i uczucie zagubienia (gdzie te kapcie?)! Zaniesienie zakupów do kuchni tylko pogarsza Twój nastrój. Nie masz gdzie ich postawić! Blaty okupują brudne naczynia, wystarczy nieostrożny ruch i stare opakowania zsuwają się ze stosu. No i… ten zapaszek. Anty aromaterapia.

Chcesz już tylko opaść na fotel i… zatrzymujesz się w pół kroku. Leży tam zawartość zmienianej w porannym pośpiechu torebki tylko część rzeczy została przełożona do nowej, reszta czeka na segregację i decyzję, co wyrzucić. Próba skorzystania z toalety wygląda niewiele lepiej – najpierw musisz usunąć z klapy sedesu stos bielizny przygotowanej do prania, ale do tej pory nie włożonej do pralki (jest już tam inna porcja).

W rezultacie każdy powrót do mieszkania, zamiast przyjemnej świadomości zbliżającego się relaksu dostarcza mikro stresów, zniechęcenia i… poczucia winy: jak można tak zapuścić dom!

Można się pocieszać, że przypadki gwałtownej śmierci na skutek domowego bałaganu zdarzają się niezwykle rzadko. Ale… w dłuższej perspektywie czasu wszechobecny chaos odciska nieuchronne piętno na Twojej osobowości. Trudniej Ci się koncentrować na sprawach istotnych, czy w ogóle zebrać myśli – znacznie łatwiej „wyłączyć się” z otaczającego pandemonium w świat filmu czy książki.

Z drugiej strony masz nieustające wyrzuty sumienia, że próbujesz się zrelaksować zamiast wziąć się za porządki. Świadomość ogromu zaległości w pracach domowych powoduje, że jesteś zmęczony zanim się za cokolwiek zabierzesz. I czujesz się gorszy od innych, którzy wydają się bez trudu panować nad własnym otoczeniem. „W tyle głowy” kiełkuje obawa, że tracisz panowanie nad własnym życiem. A może naprawdę przestajesz nad nim panować?

Bałagan w domu odsuwa nas od ludzi

Czy pamiętasz moment, kiedy życie towarzyskie zaczęło się toczyć prawie wyłącznie na zewnątrz Twojego domu? To prawda, że jest to aktualnie modny i pod wieloma względami wygodny trend spotkania „na mieście”, gdzie kelner poda kawę i posprząta naczynia. Jeśli dodatkowo masz dar brylowania w towarzystwie, opowiadasz świetne historie, dobrze wyglądasz i fajnie tańczysz to posiadasz duży kapitał na start wśród ludzi.

Ale żeby nawiązać prawdziwe relacje, zawsze wcześniej czy później trzeba dać coś więcej od siebie. Oczywiście niekoniecznie musi to być przyjęcie we własnym mieszkaniu, niemniej pokazanie miejsca, które określasz „swoim” jest pierwszym krokiem do skrócenia dystansu. Prawdopodobnie jest w Twoim otoczeniu kilka osób (przyjaciele, rodzina, sąsiedzi), które zapraszają Cię do swoich domów. Czy jesteś w stanie zrewanżować się organizacją spotkania u siebie?

Nie odwzajemniając zaproszeń, mimowolnie odsuwasz się na margines sfery życia towarzyskiego, jakim są spotkania na domowym gruncie. Jednak często podejmujesz to ryzyko, gdyż otwarcie domu stanowi dla Ciebie… zbyt duży wysiłek. Przed przygotowaniem przyjęcia, musiałbyś się uporać z generalnymi porządkami i morzem zaległości!

Stopniowo zabijasz w sobie spontaniczność w kontaktach z ludźmi. Spotykasz przyjaciela w pobliżu swojego mieszkania i już masz na końcu języka „chodź, pogadamy u mnie”. W tym momencie uświadamiasz sobie, że Twoje mieszkanie przypomina zakurzoną graciarnię i mówisz „szkoda, że już jestem umówiony w centrum”. Uważaj! Twój bałagan właśnie odsunął Cię od fajnego człowieka i miłego czasu spędzonego na pogawędce. Z czasem naturalne staje się dla Ciebie odciąganie ludzi od swojego domu, a w konsekwencji również od siebie.

Możesz też doczekać kolejnego stadium: jeśli wstydzisz się nie tylko zaprosić znajomych, ale otworzyć drzwi listonoszowi czy sąsiadom, to powoli stajesz się więźniem własnego lokum, który w dodatku stara się być cicho, aby nie zdradzić swojej obecności, gdy słyszy kroki na klatce schodowej lub dzwonek do drzwi. I w takich chwilach nawet będąc w domu, nie jesteś naprawdę u siebie.

Strata czasu – nie tylko na wieczne poszukiwania

Pamiętasz wejście do mieszkania, kiedy znalezienie kapci wymagało przedarcia się przez stos butów, skorzystanie z toalety – usunięcia z klapy posortowanej kupki prania, a skorzystanie z fotela, przełożenia drobiazgów ze zmienianej wcześniej torebki? W ten sposób każda najprostsza czynność wymaga od Ciebie sporego wysiłku, bo zanim ją wykonasz musisz „przygotować przedpole”. Czysta strata czasu!

Co więcej, często przygotowanie do użytku jednego miejsca sprowadza się do… pośpiesznego przełożenia rzeczy w inne miejsce. W ten sposób przenosisz np. stertę listów wymieszanych ze starymi i aktualnymi rachunkami ze stolika w salonie (gdy chcesz tam postawić kubek z kawą) na komodę w przedpokoju (gdzie rozsypuje się na skutek przeciągu po otwarciu drzwi wejściowych), potem na tapczan (gdzie będzie wygodnie ją posegregować), wreszcie na półkę między książki (gdy nie udało się przebrnąć przez papiery przed nocą). Sprzątając interwencyjnie tracisz mnóstwo czasu na zajmowanie się po kilka razy tą samą rzeczą, aż w końcu… zniknie Ci z oczu!

Wtedy zaczyna się kolejna jazda bez trzymanki: próbujesz znaleźć coś naprawdę potrzebnego. Tu pozwolę sobie na małą dygresję. Istnienie opinia, że w bałaganie można się świetnie orientować w przeciwieństwie do sytuacji po generalnych porządkach. Do pewnego stopnia wydaje się to być prawdą: przedmioty odkładane odruchowo w „poręczne” miejsca, łatwo tam potem namierzyć (o możliwościach wykorzystania tych odruchów w utrzymania porządku przeczytasz w rozdziale Dostosuj dom do siebie).

Jak zwykle jednak diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w rozmiarze zjawiska. Teoria, która sprawdza się na ograniczonej przestrzeni, niestety zawodzi w przypadku bałaganu w całym mieszkaniu, gdzie kłębią się rzeczy z wielu dziedzin życia. Dokument wciśnięty w pośpiechu w szczelinę w regale, bluzka wrzucona „wyjątkowo” do szuflady z bielizną, wyciskacz do czosnku w szufladzie z narzędziami mają ze sobą coś wspólnego: nie dają się łatwo znaleźć, kiedy są naprawdę potrzebne!

Strata czasu (przyprawiona szczyptą irytacji) jest oczywistą konsekwencją gry w chowanego z własnymi dobrami. Jest jeszcze gorzej, kiedy szukany przedmiot w ogóle nie pozwoli się odnaleźć w porę, czyli kiedy jest naprawdę niezbędny. Wtedy przechodzimy do następnego „kręgu piekła”.

Bałagan a finanse

Potrzebna Ci jest – nie używana przez ostatnie tygodnie lub miesiące – maszynka do odsupełkowania swetrów lub elegancka bluzka, nożyczki krawieckie czy pendrive z konkretnymi dokumentami. O stracie mnóstwa czasu na ich znalezienie nie trzeba Ci przypominać. Jednak scenariusz może być znacznie gorszy. W ogóle nie znajdziesz potrzebnej rzeczy i bezpowrotnie stracisz możliwość jej wykorzystania w danym momencie. A stąd już tylko mały krok do straty pieniędzy czy prestiżu (brak prezentacji na ważne spotkanie, gorszy wygląd w naprędce dobranych ciuchach itp.).

Czy złapałeś się na tym, że wielokrotnie wydajesz pieniądze na tę samą rzecz? Potrzebujesz jej raz na jakiś czas i po jednokrotnym użyciu znika Ci z oczu. Albo wręcz zapominasz, że jest w Twoim posiadaniu. Nie muszę dodawać, że często „złośliwie” wpada w ręce wkrótce po zakupie duplikatu.

Jeśli opisane zjawisko występuje przez dłuższy czas i dotyczy wielu rzeczy, to nazywa się ..niegospodarność!

Dodatkową konsekwencją dokupowania zagubionych przedmiotów jest mnożenie bytów do ogarnięcia. Mając po kilka ładowarek do jednego telefonu, szczotek do ubrań czy łyżek do wkładania butów, potrzebujesz coraz więcej miejsca do ich przechowywania.

I tu czai się pokusa kolejnych wydatków. Tym razem na zakup mebli, będących w stanie zaspokoić potrzeby… Twoich rzeczy. Przy okazji Twoje własne potrzeby, na przykład estetyczne (wolna przestrzeń, piękna, chociaż mniej pojemna komoda) trafiają na drugi plan.

Jak pewnie wiesz, zdublowane i zapychające szuflady przedmioty wcale nie tracą fatalnej cechy ukrywania się, kiedy są najbardziej potrzebne. Problem nadmiaru domowych dóbr dotyczy bardzo wielu ludzi. Jest mu poświęcony rozdział Wygraj potyczkę z klęską urodzaju.

Zmęczenie wszechobecnym bałaganem stwarza zagrożenie, że wpadniesz w kolejną pułapkę – w pewnym momencie ogarnia Cię chęć zmiany WSZYSTKIEGO. Może nowe meble w kuchni załatwią sprawę wiecznie zastawionych blatów? Hm… może. Na jakiś czas.

Oczywiście nie ma nic złego w wymianie mebli czy kapitalnym remoncie. Jeśli masz pomysł na nową kuchnię i odpowiedni budżet, to jego realizacja może być naprawdę ekscytującym wyzwaniem i dać ogromną satysfakcję. Może nawet pomóc w zachowaniu porządku – jeśli zaplanujesz przestrzeń zgodnie ze swoimi upodobaniami i trybem życia.

Ale nawet najbardziej funkcjonalne rozwiązania nie sprawią, że problem zniknie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zmywarka sama się nie rozładuje i nie powkłada naczyń do szafek, podłoga z „łatwej w utrzymaniu” terakoty sama się nie umyje, bajerancka lodówka nie pozbędzie się przedawnionego jedzonka, a opakowania po zużytych produktach nie posortują się i nie pobiegną do śmietnika (mimo inwestycji w praktyczne pojemniki).

Nawet jeśli desperacja nie popchnie Cię do kapitalnego remontu, łatwo ulec pokusie wymiany sprzętów pomocniczych. Może istotnie ich potrzebujesz. Zanim jednak pochłonie Cię analiza nowych modeli odkurzacza zastanów się, czy w starym najbardziej nie przeszkadza Ci to, że sam nie odkurza?

Dostępne w sprzedaży nowinki techniczne też nie są całkowicie bezobsługowe (wbrew zapewnieniom sloganów reklamowych). Drogie odkurzające roboty nie eliminują potrzeby „ręcznego” sprzątania co jakiś czas, z uwagi na ograniczone możliwości dotarcia do trudno dostępnych zakamarków. Wymagają też regularnego czyszczenia szczotki i filtra oraz – oczywiście – opróżniania pojemnika. Trudno o bardziej przygnębiający widok, niż porzucony w kącie, zakurzony robot z zapchanym filtrem!

Lepszym sposobem zaangażowania środków przewidzianych na zakup drogich urządzeń może być… zatrudnienie solidnej pomocy domowej. Warto rozważyć wszelkie rozwiązania pomocne w osiągnięciu celu. Dodatkowo, wywiad „referencyjny” wśród znajomych może wpłynąć odświeżająco na kontakty towarzyskie. Więcej informacji o planowaniu i delegowaniu zadań znajdziesz w rozdziałach Planowanie nie zabija artystycznej duszy oraz Generalne porządki – mierz zamiar według sił.

Jeśli w powyższych scenach zdarzyło Ci się odnaleźć siebie, nie panikuj. Nie jesteś skazany na irracjonalne wydatki, wieczne poszukiwania potrzebnych rzeczy i unikanie spotkań na domowym gruncie. W Twojej własnej przestrzeni nie muszą Ci towarzyszyć uczucia irytacji, rozproszenia, zagubienia i zażenowania.

Na każdej drodze trzeba zrobić pierwszy krok. W tym przypadku będzie to doprowadzenie mieszkania do stanu nie blokującego myśli i emocji. Mówiąc wprost – pierwsze sprzątanie. Spokojnie, nie jest to eufemizm generalnych porządków, ani czas na fajerwerki perfekcjonizmu. Chodzi raczej o przywrócenie poszczególnym pomieszczeniom przyzwoitego (w Twoim subiektywnym odczuciu) wyglądu. Jesteś gotowy? Przechodzimy na Start.

Kup całego ebooka

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna!